Fitoterapia vs leki syntetyczne
09.01.2017
Na szczęście z tej syntetycznej euforii świat powoli się budzi, dostrzegając coraz częstsze i groźniejsze skutki uboczne stosowania leczniczych środków chemicznych oraz dobroczynną siłę leczniczą natury.
Wielowiekowa tradycja
O pozytywnych aspektach medycyny naturalnej, nazywanej również niekonwencjonalną lub alternatywną, ludzkość zdaje się zapomniała. A przecież już 2 tysiące lat p.n.e. Babilończycy i Asyryjczycy stosowali cały kalejdoskop ziół leczniczych takich, jak np. rumianek, nagietek czy też piołun. Starożytni Egipcjanie wykorzystywali aloes, jaskółcze ziele, czosnek oraz miętę, natomiast antyczni Grecy korzystali z dobrodziejstw leczniczych maku oraz ziela krwawnika. Ziołolecznictwo rozwijało się i ewoluowało przez setki lat, stając się podstawową i nader skuteczną metodą leczniczą stosowaną praktycznie na wszystkich kontynentach. Dobra przyswajalność oraz możliwość ciągłego stosowania ziół bez niebezpieczeństwa pojawienia się niepożądanych efektów ubocznych sprawiły, że fitoterapia królowała w środowisku medycznym aż do połowy XVI wieku, do czasu kiedy to niejaki Paracelsus rozpoczął poszukiwania metod wyodrębniania z roślin związków chemicznych mających wpływ na ludzki organizm.
Medyczne podziemie
Z biegiem czasu ziołolecznictwo stało się jedynie podstawą do produkcji aktywnych składników farmakologicznych. Po wyizolowaniu w 1803 roku morfiny z opium oraz strychniny z nasion kulczyby, nastąpiła szybka intensyfikacja działań w tym zakresie. Przełomowym okazał się rok 1935 i pierwsza udana synteza sulfonamidów, która rozpoczęła erę światowej chemioterapii, spychając tym samym fitoterapię do głębokiego medycznego podziemia. Rynek farmaceutyczny zaczęły zalewać coraz to nowsze i bardziej złożone chemicznie leki syntetyczne, u których nikt nie był w stanie podać wszystkich efektów ich działania. Ważne, że działały szybko i skutecznie. Dopiero w połowie XX wieku zaczęto dostrzegać konsekwencje stosowania środków syntetycznych, a na światło dzienne zaczęły wychodzić nowe fakty dotyczące niepożądanych efektów ubocznych wywoływanych przez tego rodzaju leki.
Niebezpieczne doświadczenia
Eksperymentowanie z produkcją leków syntetycznych może być nie tylko niebezpieczne dla zdrowia i życia pacjentów, ale również może stać się przyczyną ich uzależnienia. Przykładem może być np. preparat W-18, który został opracowany przez naukowców z Uniwersytetu w Albercie (Kanada) w połowie la 80. XX wieku. Miał on być syntetycznym lekiem przeciwbólowym o wiele silniejszym od dotychczas stosowanych środków takich, jak morfina czy też oksykodon. W rezultacie W-18 okazał się tak silny, że zrezygnowano z jego dalszych badań. Niestety, środek ten wrócił w 2015 roku na ulice Kanady oraz Stanów Zjednoczonych, lecz nie jako lek przeciwbólowy, a jako środek odurzający około 10-krotnie mocniejszy od heroiny.
Ziołolecznictwo wraca do łask
Nadmierne i niekontrolowane zażywanie leków syntetycznych może prowadzić do nieodwracalnych skutków groźnych dla normalnego funkcjonowania organizmu ludzkiego. Znaczna większość współczesnych leków syntetycznych osłabia system odpornościowy człowieka, czyniąc go bezbronnym na oddziaływanie różnego rodzaju bakterii oraz wirusów. Również same drobnoustroje zaczęły uodparniać się na działanie dużej części antybiotyków, budując w obrębie mikroorganizmu swój własny układ immunologiczny.
Obecnie, w dobie coraz częściej pojawiających się wątpliwości, co do stosowania w leczeniu środków syntetycznych, do łask wraca fitoterapia. Na nowo zaczęto odkrywać lecznicze działanie m.in. żeńszenia, miłorzębu, wiesiołka czy też jeżówki.